Śmierć

           
 

ŚMIERĆ
W chwili kiedy dusza rozstaje się z ciałem, człowiek - choćby był
nieprzytomny, choćby śmierć nastąpiła momentalnie czy we śnie -
na błysk chwili, na ułamek sekundy ma świadomość własnej śmierci.

154
I choćby był na tę śmierć przygotowany, choćby jej pragnął i nie
lękał się jej przedtem, w tym jednym, rozstrzygającym momencie
uczuje z niczym nie dającą się porównać grozę.
Bezpośrednio po śmierci staje dusza przed Sądem Najwyższej
Sprawiedliwości. Skończyło się bowiem niewyczerpane dotąd Boże
miłosierdzie. Kto przekroczy granicę życia, staje wobec Jego spra-
wiedliwości - samotny, nagi i czeka słusznego wyroku.
Do chwili pogrzebu dusza nie oddala się jeszcze od ziemi. Są to
ostatnie chwile przed podjęciem kary czy nagrody, kiedy jej wolno
jeszcze niewidzialnie krążyć wśród ludzi.
Pod słowami "do chwili pogrzebu" rozumie się ten okres, jaki
wedle obrządku, rytuału czy zwyczaju ma dzielić śmierć od pogrze-
bania ciała. Gdyby katolik, np. dzięki jakimś tragicznym okoliczno-
ściom, nie został pochowany trzeciego dnia po śmierci, dusza jego po
upływie tego czasu i tak oddali się od ziemi.

Dla duszy skazanej na Czyściec rodzina ani bliscy nie mają
Najmniejszego znaczenia, o ile nie może się od nich spo-
dziewać pomocy. A jedyną formą tej pomocy i dowodem
miłości czy przyjaźni, jakiego wtedy od ludzi pragnie i na jaki czeka,
jest modlitwa.
Nieopisane cierpienie sprawia duszy niemożność powiedzenia
ludziom, że ich łzy i smutek nie przynosząjej żadnej ulgi ani korzyści,
że utrudniają tylko to - itak straszne w swej powadze -przejście i że
ich ludzkie cierpienia są n i c z y m wobec mąk, na jakie ją niejako
wydają, odmawiając jej jedynego wsparcia: modlitwy lub dobrych
uczynków.
0! Gdyby ludzie tacy wiedzieli, gdyby pomyśleli, gdyby spróbo-
wali się wczuć w bezradną rozpacz takiej duszy! Być tuż obok swoich
najdroższych, błagać ich o pomoc, dobijać się do ich sumienia i serca,
wiedzieć, że te ostatnie chwile łączności ze światem urwą się bezpo-
wrotnie, chcieć krzyknąć na odchodnem, jakiego potrzebują ratunku
- a jednocześnie widzieć często, jak się ci najbliżsi właśnie oddają
samolubnie własnej boleści, jak zasłuchani we własny ból, pochylają
się nad pustym ciałem, z którego jedyny sens się wycofał!
155
Dlatego też, jeśli dusza straci nadzieję wzbudzenia w najbliższych
myśli o modlitwie, szuka gorączkowo, nawet wśród obcych, kogoś,
kto by jej tego nie odmówił. I gdy go znajdzie, jakże urnie być
wdzięczna za pomoc! Jakże stara się natchnieniami umocnić go w tej
intencji! Trwa też przy nim do ostatniej chwili, nie wracając już wcale
między swoich, którzy ją zawiedli, zasmucili i ukazali w całej pełni
egoizm ziemskich uczuć.
Zazwyczaj na straszną żałość i cierpienie narażona jest jeszcze
dusza w czasie pogrzebu. Są to najostatniejsze chwile jej łączności
ze światem. I cóż przeważnie widzi? Rodzina rozpacza nad własną
rozpaczą, a krewni i znajomi, mniej lub bardziej obojętnie, kroczą za
karawanem, o tym tylko myśląc, jakby się nieznacznie odłączyć od
orszaku i umknąć w najbliższą przecznicę... Pozostali, omówiwszy
wszystkie towarzyszące danej śmierci wypadki, przechodzą do tema-
tów ogólnych, i dobrze, jeśli nie obmawiają złośliwie nieboszczyka
i jego rodziny! Nikt tu nie myśli o modlitwie. Nikt nie chce milczenia
czy choćby samego przyjścia na cmentarz ofiarować świadomie za tę
krążącą wśród nich, często zrozpaczoną, przerażoną duszę! Nikt
sobie nie uświadamia, że ona wie, słyszy i czuje wszy-
s t k o i że cierpi, jak tylko dusza cierpieć może!
Z chwilą pochowania ciała, wszelki kontakt duszy z ziemią na
razie się urywa i dusza idzie na wyrokiem wyznaczone jej miejsce,
od którego zacznie się jej nagroda czy pokuta.

Od pierwszej chwili rozstania się z ciałem ma dusza druzgoczące
lub radosne zrozumienie ogromu i potęgi świata, do którego weszła,
w przeciwstawieniu do nędzy i małości wszystkiego, co zostawiła za
sobą.
Doznaje też nagłego olśnienia. Oto to, co dotąd ludzkim umysłem
uważała za realne, za istniejące, właśnie wcale nie istnieje. Zaś
to wszystko, co przeważnie nazywała nierzeczywistym, nierealnymi wy-
myślonym jest jedyną, nieodmienną, wiekuistą prawdą!

156
Ponieważ teraz nic już sądu jej nie mąci, z przeraźliwą dokładno-
ścią zdaje sobie sprawę z tego, na co zasłużyła. Panująca tu nieod-
miennie najdoskonalsza Prawda, ta, która na ziemi wydawała się
nieraz człowiekowi tak niewygodna, tak daleka, tak trudna - jakże
prosta jest obecnie, k i e d y j u ż n i e rn a w y j ś c i a, kiedy nie
można od niej celowo, jak to bywało za życia, odwrócić wzroku!
Skazana na Czyściec dusza, zanim straci w pierwszym Kręgu
Czyśćca świadomość całokształtu swego życia, długości czekającej
ją kary i jakości wiecznej nagrody, przez cały czas od śmierci do po-
grzebu wie, że będzie musiała odpokutować wszystkie winy i odrobić
wszystkie zaniedbania.
I jakże jest szczęśliwa ze może! Wie już teraz, jak niewspołmier-
nie lekkie jest najdłuższe i najprzykrzejsze nawet życie w porównaniu
do jednej choćby chwili spędzonej w Czyśćcu. Z jakąż radością
wróciłaby na ziemię, na nędzę na poniewierkę, na choroby na
poniżenia - i jakby je teraz umiała z wielkim pożytkiem dla siebie
i innych znosić! Na ziemi można się każdą chwilą zasługiwać Bogu,
można sobie zaskarbiać Jego łaskę i przebaczenie, tu niczego już dla
siebie zrobić niepodobna! Dusza stoi wobec Prawdy i ma najgłębsze
zrozumienie, ze to, co ją czeka, jest sprawiedliwym następstwem win
i własnych zaniedbań. Za łaskę, za dowód niepojętej dobroci Bożej
uważa też to właśnie, że będzie mogła cierpieć.
Jednym, wszystko ogarniającym spojrzeniem widzi już teraz swo-
je zaniedbania, niedociągnięcia, zlekceważenia i niewyzyskania w
sobie dobrych możliwości,. Widzi też jasno zysk, który
mogła była spożytkowaniem ich osiągnąć. Pomyślmy, jak dręczyłby
się człowiek, który odsprzedał za grosze los, na który potem padłaby
główna wygrana! Dusza dręczy się w podobny sposób, tylko o ileż
sroższą i straszniejszą krzywdę sobie wyrządziła, pozbawiając się
dobrowolnie tej jedynej "głównej wygranej", o którą ludziom chodzić
powinno.
Widzi także, że każde, najlżejsze, a podchwycone dobrą wolą,
drgnienie serca ku dobremu, nie zostało pominięte. Każdy dobry
uczynek, najdrobniejsze choćby przezwyciężenie dla Boga skażonej

157
natury, każdy wzlot myślą ku Niemu został jej policzony, potrącony
z długu i zapisany na jej dobro.

Dusza po śmierci zachowuje wszelkie duchowe uczucia. Nie ma
zmysłów ani ciała, które by mogło odczuwać ból fizyczny. Zostają
jej jednak cierpienia moralne. O wrażliwości i rozpiętości tych uczuć
człowiek nie może sobie stworzyć najmniejszego pojęcia.

Z chwilą śmierci, z chwilą kiedy oczy ciała zamykają się na
zawsze, na zawsze już otwierają się oczy duszy, które nigdy, przez
całą wieczność nie przestaną w i d z i e ć, bez względu na to, czy
spojrzenie takie sprawiać będzie duszy radość czy cierpienie.
Człowiek mógł przez całe życie nie zastanawiać się nad sprawami
duszy i pozornie nie stanowiło to różnicy w jego sprawach doczes-
nych. Po śmierci nie ma już innych spraw nad sprawy ducha! I tak jak
ciało chorowało przez najdrobniejszą wadę ustroju, tak dusza po
śmierci cierpi za najlżejsze odchylenie od zakreślonej jej planem
Bożym linii, po której iść powinna.
Podziwia też każdą myślą, każdym drgnieniem czucia Bożą spra-
wiedliwość i najsrożej nawet cierpiąc, nie buntuje się przeciw jej
wyrokom.
Toteż gdyby się jej nagłe p r z e d c z a s e m otworzyła wolna
droga do wszelkich radości niebiańskich, sama by ku nim nie poszła,
nie czując się ni godną, ni gotową.
Człowiek ubogi, niewykształcony, nie ubrany odpowiednio i nie
umiejący się zachować nie wszedłby też dobrowolnie na dworski bal!
Choćby się nawet przemknął nie zauważony, nie umiałby brać w nim
udziału. Tak samo źle czułaby się dusza, gdyby przed oczyszczeniem
i dojrzeniem miała wejść do szczęśliwości wiecznej. Nie umiałaby
jej po prostu przeżywać. Po tamtej stronie bowiem nie ma tupetu!
Nikt nie może i nie chce udawać innego niż jest, nie może i nie chce
nadrabiać niczego krętactwem czy formą. Żadne względy nie istnieją.
Jest tylko to, co jest. Każda dusza widzi jasno stopień swej doskona-

158
łości, a widzi go w świetle P r a w d y " której ani zagmatwać, ani
odłożyć, ani uniknąć, ani zmylić niepodobna!
Ta Prawda j e s t ! I nie tylko jest, ale więcej nic nie ma.

 
           
      powrót