Czy odcięta noga może odrosnąć ?

           
 

Najbardziej spektakularny, najlepiej udokumentowany - współcześnie prawie zapomniany - cud
za wstawiennictwem Matki Bożej del Pilar z XVII w.

 

Cud cudów

29 marca 1640 r. - Miguelowi Juanowi Pellicerowi - mieszkańcowi Calandy (hiszpańska prowincja Aragonia) - czcicielowi Matki Bożej z Pilar (z kolumny) przywrócona zostaje - za Jej wstawiennictwem - noga, amputowana w wyniku wypadku, odcięta chirurgicznie i pogrzebana na przyszpitalnym cmentarzu w Saragossie blisko dwa i pół roku wcześniej.

czytaj :
więcej
 
           
 

Nuestra Seniora del Pilar

Katedra El Pilar - położona na prawym brzegu rzeki Ebro w Saragossie - to jednen z największych kościołów świata. W jej centralnym punkcie znajduje się
el pilar - gładka kolumna wykonana z jaspisu o wysokości 177 cm i średnicy 24 cm, od wieków pokryta artystycznym ornamentem ze srebra i brązu. Według tradycji 2 stycznia 40 r. - niesiona przez aniołów przybyła na niej (jeszcze w śmiertelnym ciele) Dziewica Maryja, aby umocnić zapał misyjny apostoła Jakuba, który miał w tym czasie jedynie ośmiu uczniów i zamierzał powrócić do Palestyny. Maryja miała wtedy powiedzieć :

"Tutaj jest, synu mój, miejsce wskazane i przeznaczone, abym doznawała czci. Tutaj dzięki tobie i na moją pamiątkę powinien być zbudowany mój kościół. Troszcz się o tę kolumnę na której jestem, ponieważ - bądź tego pewny - mój Syn i twój Nauczyciel zesłał ją z nieba, polecając aniołom przynieść ją w to miejsce. Przy tej kolumnie postawisz ołtarz kaplicy. I w tym miejscu, dzięki moim modlitwom i mojemu wstawiennictwu, moc Najwyższego będzie dokonywała godnych podziwu cudów i znaków, zwłaszcza dla tych, którzy w swoich potrzebach będą mnie wzywać. Ta kolumna będzie stała na tym miejscu aż do końca świata i nigdy nie zabraknie w tym mieście czcicieli imienia Jezusa Chrystusa, mojego Syna".

 
           
 


Wydarzenie z Calandy to jeden z najlepiej udokumentowanych cudów za wstawiennictwem Matki Bożej w historii. Notarialny zapis okoliczności i wnikliwe zapisy z przesłuchań zaprzysiężonych świadków - złożone prawie natychmiast po wydarzeniu - mogły po części wynikać z natychmiastowej interwencji organów inkwizycyjnych, szczególnie wyczulonych na zwalczanie w owym czasie zabobonu pośród hiszpańskiego ludu. W tym przypadku nie było jednak żadnych wątpliwości i cud został wkrótce uznany przez tamtejszych biskupów.
 
           
  Hołd przed cudem - w obecności dworu, duchowieństwa oraz ambasadorów - złożył jesienią 1641 roku król Hiszpanii Filip IV, całując na klęczkach przywróconą nogę biedaka z Calandy.





(obok : szkic fresku Feliksa Pescadora - zniszczonego w czasie wojny domowej - przedstawiającego to wydarzenie na dworze królewskim w Madrycie).
 
           
      Zastanawiające jest dlaczego tak wielki cud został współcześnie prawie zapomiany, a Calandę omijają szlaki pielgrzymkowe. Nawet Hiszpanie pytani o główne miejsca katolickiego kultu w swym kraju podają jedynie związane z apostołem Jakubem - Santiago de Compostella.

Vittorio Messori - włoski autor książki opisującej Gran Milagro, stawia tezę, że tak ewidentny cud nie pozostawia człowiekowi wyboru, miejsca na wiarę, ale i na wątpienie. Odrzucenie faktu staje się zatem bliższe odrzuceniu samego Boga, a tym samym zamyka niejako pole Bożemu miłosiedziu. Bóg - zdaniem Messoriego woli pozostać w ukryciu, półcieniu; pragnie człowieka, ale nie chce uczynić go niewolnikiem prawdy o sobie samym.
 
           
  Dwa wieki po Wielkim cudzie - Emil Zola (nie mając już wówczas świadomości zaistnienia cudu w Calandzie) komentując w swoim pisarstwie "rzekome" cuda w Lourdes, domagał się cudu bezspornego - jak np. odrośnięcie nogi.
Znamienne jest, że przywrócona Pellicerowi noga faktycznie nie odrosła, ale niejako zmartwych-powstała ze szczątków ogarniętej gangreną i pochowanej po amputacji kończyny - ze wszystkimi jej pierwotnymi znamionami, jak np. śladem po pogryzieniu w dzieciństwie przez psa.
Na tej podstawie możemy niejako wnioskować o charakterze oczekiwanego zmartwychwstania ciał w Bożym królestwie.
Świadczyć to może także jak ogromną wartość i znaczenie ma ludzkie ciało oraz to, co z nim czynimy i - co przez nie czynimy.
Przychodzi tu na myśl św. Paweł mówiący o ciele jako o świątyni Ducha Świętego.
______________________________ (1Kor 6,19)

powyżej : aniołowie pod okiem Bogarodzicy przytwierdzają nogę Pellicerowi (fresk z kościoła w Calandzie).

 
           
  ______

Witold - brat mojej mamy - był najstarszym z kilkorga rodzeństwa. To był trochę taki wioskowy "kozak". Jeśli ktoś z_kolegów mu podpadł, to później tego mocno żałował. Witek od dziecka pomagał w gospodarstwie. Lubił powozić konno - stojąc wyprostowany z lejcami na wozie. Kiedyś, w czasie młócenia zboża - do młockarni wpadł przypadkiem jego bat. Chłopiec chwycił pejcz, chcąc go wyciągnąć, ale maszyna szarpnęła zębami o jego rękaw ... Konieczna była amputacja lewej ręki, aż za łokieć.
W szpitalu pielęgniarki nie mogły sobie z Witkiem dać rady. Już dwa dni po operacji chłopiec wspinał się po drzewach - z jedną ręką !
W latach trzydziestych - w okresie Wielkiego Kryzysu - rodzina mojej mamy miała wyemigrować do Argentyny, ale nie wyraziły na to zgody organy wizowe - ze względu na kalectwo Witolda. Gdyby nie ten fakt, to pewnie ... bym się nie urodził, przynajmniej ... nie w Polsce.
W czasie wojny Witek nie walczył, ale aktywnie współdziałał z partyzantką, później z antykomunistycznym ruchem oporu. Kiedyś, w czasie pościgu, od aresztowania przez bezpiekę wyratowała go jego mama - moja babcia, chowając go za piec chlebowy.
Po ugruntowaniu się ustroju sowieckiego w kraju - mój wuj ożenił się, ustatkował i zajął się gospodarką na roli. Moja mama podziwiała go za jego hart ducha i pracowitość. Ja także - spędzając wakacje na wsi - nie mogłem się nadziwić jego sile i sprawności, kiedy jedną ręką lekko wrzucał widłami snopki zboża na wóz, przytrzymując lejce kikutem drugiej ręki !
Wuj Witek kochał ziemię, udzielał się też społecznie we wsi. Zapamiętałem go jak w garniturze z podpiętym, pustym rękawem świętował uroczystość mojej Pierwszej Komunii (był moim ojcem chrzestnym). Dostałem wtedy od niego złoty zegarek.
Kiedy wuj Witek umarł - na pogrzebie żegnała go cała wieś.

Kiedyś wujek przyszedł we śnie do mojej mamy. Mama powiedziała do brata : to nie jesteś ty, bo masz obie ręce !
- Tak, mam ! - odpowiedział z dumą wuj Witold.

____________Sebastian

__________________________________________imiona zostały zmienione_
______