Czy Bóg ma ... poczucie humoru ?

         
  Było to przed około dziesięciu laty. Pracowałem wówczas u dawnego kolegi ze studiów - w jego sklepie płytowym. To dzięki wspólnie uprawianej szermierce poznaliśmy się z_Tadeuszem nieco bliżej. Trochę z mojej namowy - wzbogacił wcześniej ofertę sklepu również o muzykę chrześcijańską. Kiedy zwolniło się miejsce sprzedawcy - biznes płytowy szedł słabo, a Tadeusz podjął już decyzję o zmianie działalności w lokalu. Nowych płyt już nie sprowadzał, a jedynie próbował upłynnić setki posiadanych muzycznych krążków.
Wyprzedaż stopniowo się rozkręcała. Wprowadzone działania promocyjne i upusty sprawiły, że sklep - pod koniec swej działalności - miał całkiem przyzwoite utargi. Któregoś razu przyszedł jakiś nobliwy meloman z notesem i wybrał sobie pokaźny pakiet uzupełnień płytowych do swojej kolekcji.
Właściciel wpadał popołudniami i zabierał z kasy grubszą gotówkę. Tego dnia - zdumiony - wyjął z szuflady spory plik banknotów. Wyraźnie zadowolony - zlustrował gospodarskim okiem sklepowe regały, na których znacząco już brakowało towaru. Aby jednak - jako szef - zmotywować jednoosobową "załogę" do dalszej wydajnej pracy - podszedł do jednej z gablot, z dezaprobatą stuknął palcami w
_jakąś płytę i_westchnął żałośnie : "O_Boże ! - David Bowie ! - To się nigdy nie sprzeda !"
 
 

David Bowie
David Bowie

Dokładnie pamiętam te słowa i to, że w duchu przyznałem mu rację, bo odkąd pracowałem w jego sklepie, to istotnie - nikt nawet nie podniósł z półki tej płyty (a właściwie okładki, bo same kompakty trzymane były osobno, posegregowane w szufladach - dla ochrony przed kradzieżami).
W chwilę później, gdy właściciel przeglądał bieżącą korespondencję, do lokalu weszło dwóch średniego wzrostu młodzieńców. Było coś szlachetnego w ich wyglądzie, trudno to opisać. Ubrani raczej zwyczajnie - w jakieś kraciaste koszule, ale z ich twarzy biło jakby przesłanie - coś, co mógłbym określić słowami : ONI WIEDZĄ. Spokojnie skierowali się do wybranego regału, a jeden z nich sięgnął ręką po płytę ... Davida Bowie !
 
  Zaniemówiłem z wrażenia. Na szczęście goście także nic nie mówili - jakby porozumiewali się bez słów. Skłoniwszy się, z lekkim uśmiechem podali mi okładkę. Ja również podjąłem niemy "dialog" ukłonem i pytającym spojrzeniem : czyżby ta ? - Odpowiedzieli ponownie skinieniem głowy. W milczeniu wyjąłem z szuflady właściwą płytkę i spakowałem do pudełka, które ukradkiem wytarłem o spodnie z grubej warstwy kurzu - chyba z obawy, aby się nie rozmyślili. Miałem jednak dziwne wrażenie, że i tak wszystko widzą. Podałem płytę i przyjąłem od klientów wyliczoną z góry kwotę. Podziękowali ukłonem i bez słowa wyszli.
Kiedy ochłonąłem - wciąż nie wierzyłem własnym oczom ! Wyszedłem nawet zza lady, aby przyjrzeć się tej gablocie z płytami, jakby tam tkwiło rozwiązanie zagadki. W
_końcu wykrztusiłem do zatopionego w lekturze papierów właściciela : "Widziałeś to ? - Pan Bóg zrobił ci kawał : przed chwilą weszło do sklepu dwóch facetów i kupiło właśnie tę płytę Davida Bowie !" Tadeusz na moment oderwał oczy od pism, ale nie rozumiejąc - o co mi właściwie chodzi - wrócił do przeglądania faktur.

Do dzisiaj mam wątpliwości : czy to mogli być Boży wysłańcy ? A może był to nadzwyczajny zbieg okoliczności? Tak czy owak całe zdarzenie wydaje się zgoła nieprawdopodobne !
Bóg jest nieodgadniony, ale może - skoro jest Osobą - ma również ... poczucie humoru, a więc także uśmiecha się, może nawet śmieje do rozpuku ?
Z czego mógłby się śmiać ? - Pewnie z naszej głupoty i pychy. Może czasami też nawet kpi sobie z nas - jak prorok Eliasz z pogańskich kapłanów Baala, którzy na górze Karmel daremnie wołali do swojego boga o ogień ofiarny z niebios. (porównaj: St. Testament, 1 Krl 18,20-40)
Zobacz tutaj
 
  Zawsze miałem wyobrażenie Boga jako kogoś srogiego, kto tylko karze, krzyczy, grozi potępieniem, piętnuje moje grzechy, odwraca się ode mnie plecami ...

Michał Anioł - Stworzenie Adama - fresk

 
  Po moim nawróceniu i powrocie do Kościoła wielokrotnie miałem okazję poznania Boga innego, który ujawniał mi swoje prawdziwe oblicze - Boga czułego, troskliwego, pochylającego się nad moją duchową ułomnością ...
W sposób szczególny doznałem tego w sakramencie pokuty i pojednania, który po dziś dzień jest moją "piętą Achillesową", tym bardziej, że przyjąłem sobie za wytyczną spowiadanie się u pierwszego "z brzegu" kapłana. Ilekroć jednak klękam u kratek konfesjonału - spotykam zawsze tego samego Boga : miłującego.

Zdzisław

__________________________________(imiona zostały zmienione)
 
     
  Więcej o aniołach : tutaj